OPINIA: Trudno nie zapytać – ile rozmaitych śledztw skręcono tak, jak sprawę Garabarczyka? – pisze red. Rafał Ziemkiewicz w swoim felietonie dla Interii.
– O tym, że minister sprawiedliwości posługuje się fałszywym pozwoleniem na broń i w czasie rzekomego egzaminu był zupełnie gdzie indziej, "Gazeta Polska" pisała na początku marca. Bez jakiejkolwiek reakcji. Dopiero gdy temat – jakiż wajchowy to sprawił? – podjęła "Wyborcza" i TVN, poczuli się politycy PO i ich presstytutki w obowiązku zacząć wciskać narodowi kit, że to żaden problem, że przecież minister nikogo nie zastrzelił, że Czarek fajny jest i na pewno nie chciał nic złego, w ogóle, te lewe papiery, które kodeks karny wycenia na trzy lata odsiadki i za które prostego obywatela by zgnojono jak nic, to tylko drobiazg, formalność. I może by się rzeczywiście udało rzecz zatachlować, jak wiele innych, gdyby nie zaczęła do wyborców docierać wiedza o matactwach prokuratury i odsuwaniu od śledztwa kolejnych prokuratorów, którzy zdaniem kierownictwa "niewłaściwie ocenili materiał dowodowy", to znaczy, chcieli stawiać zarzuty jednemu z najbardziej wpływowych aparatczyków rządzącej Partii. Wiadomo, że prawo jest dla frajerów, a nie dla żony Nowaka, syna Halickiego czy tym bardziej dla urzędującego ministra, i to tego, który prawo i jego wymiar nadzoruje – pisze p. Ziemkiewicz.
Źródło: fakty.interia.pl
Opracował: GK