OPINIA: Propaganda oraz działania marketingowe dziejące się wokół tzw. unijnych pieniędzy każą nam sądzić, że praktycznie nic by się bez tych pieniędzy w Polsce nie wybudowało. Tymczasem jest inaczej – czytamy na Interia.pl.
– Przy naszym PKB wynoszącym ok. 1,6 bln zł i poziomie inwestycji na poziomie 20%, z własnych środków wydajemy na inwestycje 320 mld zł rocznie, co w ciągu 7 lat daje 2,24 bln zł (zakładając pesymistycznie, że PKB nie będzie przyrastał). Z 300 mld zł unijnych środków, około 124,2 mld zł pochłonie składka (29,85 mld euro w latach 2014 – 20 w cenach z 2011 r., informacja według odpowiedzi podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów na interpelację nr 16-340, udzielona 26 kwietnia 2013 r.). Około 10% ogólnej kwoty pochłaniają koszty wypełnienia i przygotowania wniosków (30 mld zł). Szacuje się, że około 7% pochłaniają koszty, nazwijmy to, infrastruktury stałej, niezbędnej do zaabsorbowania tych środków (urzędy, pracownicy, materiały) – stanowi to ok. 21 mld zł. Należałoby jeszcze przeznaczyć pewną kwotę na tzw. rozkurz, tj. zwroty kwot błędnie zrealizowanych inwestycji, bo takie doświadczenia też mamy już za sobą, ale nie będziemy drobiazgowi i to pominiemy. Zatem przy założeniu, że wykorzystamy 100% przyznanych środków, po odjęciu kosztów (124,2 mld składka + 30 mld przygotowanie wniosków + 21 mld koszty administracyjne) na czysto zostaje 125 mld zł. W porównaniu do ogółu środków przeznaczanych w Polsce na inwestycje (wynoszących 2,24 bln zł) stanowi to jedynie 5,58% – podaje Interia.
Autor zwraca uwagę na fakt, że trudno będzie absorbować środki z nowej perspektywy finansowej UE, gdyż samorządy są już potwornie zadłużone i nie mają wielkich możliwości pożyczkowych.
Źródło: biznes.interia.pl
Opracował: GK